czwartek, 4 września 2014

Moje dzieciństwo cz.1

Przepraszam, że tak długo nie pisałam.....
Przepraszam, przepraszam, przepraszam.....
Dobra wracając do rozdziału, dedykuję go Addie Del LaRobbia, i mojemu wsparciu w postaci trzech przyjaciółek. Dziękuję wam :)
Wspomnienia są napisane pochyłą czcionką.
Za błędy również przepraszam :)
Zapraszam więc do czytania :)
                                                                           ~♣♡☆~

Opowiem wam bajkę o pewnej dziewczynce..... Nie no, żartuję :)
Przenieśmy się w czasie o jakieś dziewiętnaście lat. Tu na Quarix czas i  latka płyną wolniej. Wracając do odpowiedniego etapu... Popcorn jest? Cola też ? No to teraz siadać z tyłkami przed laptopy lub komórki i grzecznie czytać ! :)

      Kolonie Sosen Marisy pogrążone były we śnie. Wszędzie cicho i ciemno, każdy smacznie spał. No prawie każdy... Na jednym z zamkowych parapetów siedziała dziewiętnastolatka o hebanowych włosach jak i oczach. Dziewczyna była pogrążona w swoich rozmyślaniach. Tak to właśnie ja.

Przypominałam sobie całe moje dzieciństwo i rodziców. Pamiętam, że często się sprzeczali :)
Nawet jeśli była to błahostka, lub sprawa jakiej płci będzie ich pierworodny maluszek, ale to akurat z opowiadań.

-- Rai to będzie dziewczynka, która wyrośnie na silną i niezależną królową. Nie pomijając oczywiście, że będzie dzielną i mężną wojowniczką.- miły, męski baryton rozniósł się po komnacie.

-- A ty znowu swoje.... Ile razy mam powtarzać, iż to będzie chłopiec? - zrezygnowany głos władczyni uciszył na chwilę mężczyznę. - Z resztą przekonamy się dopiero za dwa miesiące.
-- I tak wiem, że to dziewczynka i koniec- powiedział Królewski Małżonek i przytulił swoją miłość, a ręce położył na jej zaokrąglonym brzuszku.
-- Z tobą jak z dzieckiem - westchnęła królowa - nigdy nie przemówisz do rozsądku.

Na to wspomnienie, na mojej twarzy zagościł delikatny uśmiech. Podobno wybór imienia był o wiele prostszy.


-- Ha mówiłem, że to dziewczynka.

-- Av uspokoił byś się. Ten zakład wygrałeś, jednak mamy problem.
-- Jaki? Przecież pokoik jest cały wyposażony, zabawki są.
-- A jak ją nazwiemy?- zapytała Wilcza Królowa ze śmiechem.
-- Kurde o tym nie pomyślałem- Averill stuknął się ręką w czoło. Zaczął chodzić po całej komnacie i się rozglądał.
-- Kochanie co ty robisz?
-- Myślę nad imieniem. W końcu dzisiaj jest pełnia i święto Luny. Nasza córeczka musi mieć odpowiednie imię. - jego uwagę zwrócił nowo zakwitły kwiat.- Raisa spójrz na Gwiezdną Lilię. Ona kwitnie. Faktycznie ta sama lilia zasila ogród mojej babci i nadal, co roku o tej samej porze na nowo rozkwita.
-- To jest odpowiednie imię- wykrzyknęła kobieta, a na twarzy jej męża malowało się zdziwienie.- Liliana...
--Liliana Raisa Serafina Micheline.

Mój uśmiech pogłębił się, jednak dobry humor  nie trwał za długo.


-- Babciu, babciu a tata zabrał mnie na konika!- mała dziewczynka szybko podbiegła do starszej kobiety.

-- Lilka ile razy ci powtarzałem,nie biegaj po sali tronowej. Wybacz matko. - do pomieszczenia wszedł Nocny Wędrowiec.
-- Averill nie przesadzaj, to tylko mała, trzyletnia dziewczynka.- władczyni uśmiechnęła się do wnuczki- Dzika Różo idź na podwórko, muszę porozmawiać z twoim ojcem.
-- Dobrze- odpowiedziałam i zniknęłam za drzwiami. Pobiegłam do mojego ulubionego miejsca - sali treningowej, która znajdowała się w środku lasku po zachodniej stronie posiadłości. Droga zajęła mi 10  minut. Jako dziecko półkrwi ( połowa Demonai) potrafiłam bardzo szybko i bezszelestnie się poruszać. Ze względu na to, iż byłam jeszcze małą dziewczynką, nie wolno mi było chodzić do tego miejsca jak i trenować tutaj. Każdy, którego znałam myślał tak samo: KSIĘŻNICZKA + BROŃ = NIEDORZECZNOŚĆ.  Jedynie Avia i mistrz Felix sądzili, że drzemie we mnie potencjał. Wślizgnęłam się do środka budynku. Na środku sali stał  chłopiec o ciemnobrązowych włosach  ślicznych, rzadko spotykanych oczach. Jego ślepka miały kolor zachodzącego słońca. Mógł mieć najwięcej siedem lat.
-- No proszę, a kogo my tu mamy ?- z moich rozmyślań na temat tajemniczego chłopca wyrwał mnie głos nauczyciela, który stał za mną. - Dzika Różo, twoi rodzice nie pochwalają tego, że tu przebywasz.
-- Wybacz sensei, nie chciałam być już w zamku, a Avia pozwoliła mi wyjść.- udałam skruszoną.
-- Nie mnie przepraszaj księżniczko- na twarzy mężczyzny zagościł uśmiech. Spojrzałam na siedmiolatka, który nie ruszył się nawet o milimetr. Jego twarz nie wyrażała nic. Nie odzywał się. Z podwórka usłyszałam głosy młodych chłopców, którzy zmierzali na trening. Wiem, że najmłodszy z nim miał 10 lat. Brązowowłosy, tajemniczy młodzik tylko ukłonił się Feliksowi i odszedł. Na mnie nawet nie spojrzał, Do sali wbiegły dzieciaki starsze ode mnie. Najpierw ukłoniły się senseiowi a później mnie. Nie chciałam dłużej tu przebywać, więc wymigałam się karmieniem Lulu - śnieżnobiałego królika, maskotki Koloni Demonai.

Na to wspomnienie cały pokój wypełnił śmiech. Wywijanie się od różnych sytuacji opanowałam już od najmłodszych laty. Wtedy spotkałam Scorpiusa po raz pierwszy, ale nie ostatni. Za każdym razem, kiedy przyjeżdżałam do babci, o wyznaczonej godzinie biegłam do sali treningowej na trening Scora. Pamiętam, że raz wyszłam poza granice królestwa i się zgubiłam. To właśnie on mnie odnalazł. Od tego momentu staliśmy się przyjaciółmi. Rodzice jednak nie pochwalali tej znajomości. Szczególnie matka.


--Lilka nie powinnaś zadawać się z tym chłopcem. - królowa Azmarii przybrała surowy wyraz twarzy.

-- Ale dlaczego mamusiu- zapytałam. Do teraz nie rozumiem tego zakazu.
-- Powinnaś zadawać się z dziećmi arystokratów, a nie z jakimiś muzykami.

No pewnie, już lecę..... Mama tylko raz zobaczyła jak, Lu gra dla babci na skrzypkach i wysnuła błędne wnioski.  Wilczy Łowca ( Scorpius) jednak się tym nie przejął. Scor jest utalentowany w wielu dziedzinach, jednak najlepiej wychodzą mu walki w ręcz i  z bronią, oraz gra na instrumentach. Chłopak uwielbia grać na skrzypcach lub fortepianie.


-- Scori zagraj coś dla mnie- siedziałam przed dużym czarnym fortepianem. Miałam zaledwie cztery latka, a Scorpius osiem. Spoglądałam na niego, bo ten ciołek stał w drzwiach i nie miał zamiaru się ruszyć.

-- Lilka nie wolno mi tu przebywać. Te skrzydło zamku jest zabronione. - opierał się, ale jego wzrok spoczywał na instrumencie. Już ja wiedziałam jak go ubłagać.
-- No chodź, nie daj się prosić - zrobiłam słodkie oczka. Ośmiolatek przełamał się i podszedł do fortepianu. Kiedy już się usadowił, jego palce zwinnie zaczęły wygrywać piękną melodię.
Jak na swój wiek, Wilczy Łowca był bardzo utalentowany i mądry. Tak samo ja. No może nie byłam aż tak utalentowana, ale miałam dar przekonywania.

Jedno ze szczęśliwych wspomnień związanych z moim przyjacielem i chyba ostatnie. Scorpius wyjechał na trening razem z pomocnikiem Mistrza Miecza. Od tego czasu go nie widziałam. W moich oczach zaszkliły się łzy, jednak nie chciałam, aby one wydostały się na zewnątrz. Jednak w mojej głowie pojawiło się wspomnienie tragicznej nocy. Niekiedy widzę to wydarzenie w moich snach.


Obudziło mnie lekkie potrząsanie. Była to mama, która trzymała już gotowe rzeczy i mały plecaczek. 

-- Kochanie, pojedziesz teraz do granicy, do babci. zabierze cię tam jeden z zaufanych strażników. - na jej twarzy malowało się przerażenie. Jako zaspane dziecko nie za bardzo kontaktowałam ze światem. Matka szybko mnie przebrała i wyszła ze mną na tyły zamku. Miałam wtedy pięć lat. Tam czekał już czarny koń i strażnik.
-- Lili, Takashi zabierze cię do granicy. Tam już czeka na ciebie Avia.
-- Mamusiu, ale co się dzieje ? - spytałam, jednak nie otrzymałam odpowiedzi.
-- Spotkamy się jeszcze?
-- Nie wiem córeczko, nie wiem. Jedźcie już i najlepiej nie odwracaj się. 
Wyjeżdżaliśmy przez tylną bramę w stronę Kolonii. Chciałam się odwrócić,  jednak w mojej głowie rozbrzmiał głośik, abym tego nnie robiła. Nie posłuchałam go i się odwróciłam. Cała Azmaria płonęła. Najbardziej pochłonięty  przez ogień, był zamek. Usłyszałam przeraźliwe krzyki. Chciałam zawrócić;, jednak ten sam głośik znowu mnie powstrzymał. Przed nami pojawiło się wilcze szczenię.
-- To ty do mnie mówiłeś? - zadałam pytanie, jednak nie liczyłam na odpowiedź. 
-- Tak księżniczko.- przypomniały mi się słowa mamy. Jeśli królowa zginie, jej następczyni zobaczy swojego strażnika→wilka.- Przykro mi. 

Tylko te dwa słowa,  a ja wiedziałam,  że straciłam rodziców i Azmarię. Zyskałam za to strażnika i przyjaciela. W moich oczach zalśniły łzy i spłynęły po policzkach. Kazałam jedynie Takashiemu podać mi zwierzaka i ruszyć w stronę domu Avii.


C.d.n

1 komentarz:

  1. Ojej, dziękuję za dedykację :)
    Czekam na kolejny rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń