W centrum Azmarii stał pałac, a w jednej z jego komnat, na środku stało łóżeczko. Nad nim pochylała się władczyni, w której oczach błyszczały łzy. Arystokratka przyglądała się śpiącej dziewczynce o krótkich, hebanowych włoskach z grzywce na lewą stronę. To właśnie na niej widniało tylko jedno fioletowe pasemko. Dziecko pogrążone w głębokim śnie, nie miało pojęcia
o tym, iż jego policzek jest lekko gładzony.
-- Lilith jak dobrze, że nie posiadasz jeszcze świadomości o swojej przyszłości, ani o odpowiedzialność, która pozostanie z tobą do końca - szepneła kobieta, a po jej twarzy spłynęły kryształowe łzy.
Drzwi do komnaty otworzyły się, a w nich stanął młody mężczyzna. Na pierwszy rzut oka można było dostrzec siłę bijącą z jego postawy, jednak w oczach tlił się strach. Strach o życie swojej rodziny.
-- Rai co się stało? Znowu ponure myśli? - podszedł do żony i przytulił ją. - Nie martw się, wszystko będzie dobrze.
Te ostatnie słowa. ....... Tak błahe, jednak dające nadzieję..... Niestety czasem bywa, że jest ona złudna.
Zaczyna się obiecująco ;) Czekam na rozdział pierwszy.
OdpowiedzUsuń~ Addie [heaven-knows-niebiosa-wiedza.blogspot.com]