niedziela, 21 września 2014

Nieoczekiwany powrót

I oto rozdział 3
Życzę miłej lektury :)
~ ♥ ~
Leżałam jeszcze w łóżku, jednak już nie spałam. Rozmyślałam nad wszystkim, co do tej pory się wydarzyło. Minęło czternaście lat od śmierci moich rodziców i wyjazdu Scora. Może i byłam mała, ale pamiętam ten dzień, kiedy musiałam pożegnać się z jedyną osobą, która była moim wsparciem. To było tak dawno, ciekawe, czy on również czasem myśli o mojej osobie. Po moim policzku spłynęła pojedyncza łza, choć powieki były zamknięte. Wiedziałam, że muszę wstać i rozpocząć kolejny nudny i monotonny dzień. Jedynym urozmaiceniem tych lat, były treningi z Mistrzem i moim ukochanym wilczkiem. Z moich rozmyślań wyrwało mnie trącanie czymś mokrym. Otworzyłam oczy i uśmiechnęłam się na widok, który zastałam. Felcor leżał obok mnie i właśnie zamierzał polizać mój policzek na dzień dobry.
~ Cześć olbrzymie - powitałam go.
~ Cześć malutka - jak zawsze musiał dopowiedzieć, że pomimo mojego 176 cm jestem od niego przynajmniej o 30 cm niższa.
~ To było wredne - udałam, że się obraziłam. Fel zawsze się na to nabierał.
~ Lili, przecież znasz to powiedzenie : " Co małe, to piękne"- w tym momencie nie wytrzymałam i zaczęłam się śmiać z trzech powodów. Po pierwsze skrucha w głosie mojego obrońcy. Po drugie zawsze potrafi mnie udobruchać tym powiedzeniem, a po trzecie znowu dał się nabrać.
~ Fel dobrze wiesz, że ja nie potrafię się na ciebie gniewać - na potwierdzenie moich słów przytuliłam tego zwierzaka.- Dobra, koniec tego dobrego, która godzina ?
~ Piątek, godzina 10: 30. Przespałaś pół dnia księżniczko.
-- Cholera jestem już spóźniona na historię rodów. Babcia mnie zabije.
Szybko wstałam z łóżka, podbiegłam do szafy w poszukiwaniu odpowiednich ubrań. Kiedy je znalazłam, popędziłam do łazienki wziąć szybką kąpiel. Po 10 minutach wybiegłam z łazienki i podbiegłam zabrać książkę. Nagle usłyszałam radosne szczekanie, a w mojej głowie pojawił się ten złośliwy, wilczy chichot.
~ Lilith dzisiaj hahaha nie ma hahahaha lekcji. No oprócz jeździectwa.- Myślałam, że go uduszę. - No chyba byś mi tego nie zrobiła. Kto by cię ochraniał.
-- Fel nie czytaj mi w myślach ! - wydarłam swoje struny głosowe na futrzaka. Dopiero po chwili zorientowałam się, że dzisiaj ma być bal z okazji rozpoczęcia wakacji. Nareszcie !!! 0 nauki!!!
Moje przemyślenia na temat ukochanego czasu wolnego, przerwało pukanie do drzwi.
-- Panienko, proszę się obudzić. Panienki babcia czeka już w jadalni. - O nie Roberto... Musi już być na prawdę późno, skoro staruszka go wysłała.
-- Już schodzę. Roberto przekaż Avii, że już idę! - odkrzyknęłam i zaczęłam przeszukiwać moją
komnatę  w celu znalezienia obroży dla czarnej "kuleczki".
~ Felcor gdzie ukryłeś tę cholerną obrożę ! - nerwy mi już puszczały, a zwierzak tylko spuścił uszka i zrobił maślane oczka. Drań wie, jak mnie udobruchać.
~ Lili wiesz, że ja nie lubię tej obroży.
~ Wiem, ale wiesz, że to jest warunek babci. Jej nie ubłagasz. A teraz gadaj, gdzie jest ta uwięź.
~ Zaraz ci ją przyniosę. - jak powiedział, tak zrobił. Po pięciu minutach stał znowu przy mnie z obrożą w pyszczku. Szybko zapięłam ją na jego szyi i zbiegliśmy po schodach na jadalnię.
-- Wybacz babciu, za spóźnienie.
-- Siadaj kochanie - Avia uśmiechnęła się do mnie, a Fela próbowała zabić wzrokiem.
~ Coś ty zaś zrobił ? - spojrzałam na zwierzaka.
~ Ups, chyba ktoś zauważył swój przekopany ogródek.
Wybuchnęłam śmiechem na widok miny kuleczki pt " zbity pies " i babci, która piorunowała go wzrokiem. Zjedliśmy śniadanie i pobiegłam na najbardziej znienawidzony "przedmiot". Jeździectwo.....
Najnudniejsze co może być, a nauczyciela najchętniej potraktowałabym jakimś ostrym narzędziem. Przebrałam się w odpowiedni strój, po czym osiodłałam jakiegoś siwka i wyprowadziłam go z boksu.
-- Moja ukochana księżniczka !!! Jak miło cię Pani widzieć - za sobą usłyszałam mocno przesłodzony głos.
-- Nie wątpię... Zaczynajmy lepiej - odpowiedziałam mu, a on spełnił mój rozkaz. W kółko powtarzał to samo : raz, dwa, trzy, cztery.. Non stop, od pół godziny jazdy nie słyszałam nic innego. Myślałam, że usnę, ale z opresji uratował mnie posłaniec.
-- Królowa prosi, aby przerwać lekcję, ponieważ dochodzi godzina 16.
O kurczę już tak późno?  Przecież  o 18 jest bal... Trzeba się przyszykować i wykąpać czarną bestię. Zeskoczyłam z konia, lejce oddałam nauczycielowi, a sama pobiegłam do pokoju po drodze wołając Felcora.
Oboje spotkaliśmy się w naszym pokoju. Szybkim krokiem pomaszerowałam w stronę łazienki, aby napuścić wodę do ogromnej wanny, wbudowanej w podłogę. Na pierwszy ogień poszedł wilk. Wykąpałam go i wysuszyłam, po czym sama wpadłam do łazienki i nie wychodziłam z niej przez godzinę. W końcu olejek ze smoczego owocu musi się wchłonąć, aby utrzymywać zapach przez dłuższy czas. Wybiegłam z łazienki w samym ręczniku i pierwszą czynnością, którą zrobiłam, było odwiedzenie garderoby. Nie potrafiłam znaleźć odpowiedniej sukienki.
~ Lilith to tylko głupia kiecka - warknął piesowaty.
~  Futrzak ty też musisz mieć coś na sobie - w moich oczach pojawiły się iskierki złośliwości.
~ Nie zrobisz mi tego, tylko nie nowa obroża. - w jego głosie wyczułam strach.
~ Owszem zrobię, a teraz rusz dupę i mi pomóż.
Wilk podniósł się ze swojego miejsca pobytu i skierował swoje cielsko w kierunku mojego królestwa. Nie minęło nawet pięć minut, a on już wskazywał czarno-fioletowy zestaw. To jest to ! Przebrałam się szybko w niego, Felcorowi zapięłam fioletową obrożę i zrobiłam obrót w stronę toaletki, aby zrobić sobie makijaż. Na zegarze wybiła godzina 18:00. No nie, znowu spóźniona. Znowu wszyscy się będą gapić. Nie lubię tego. Moje rozmyślania przerwało trącanie noskiem.
~ Lila pośpiesz się masz już półgodzinne spóźnienie. Znowu się wyłączyłaś.
~ Wybacz, zbierajmy się.
Zeszliśmy na dół. Zatrzymaliśmy się dopiero przed wejściem do sali balowej. W moim brzuchu poczułam jakbym miała tysiące kolców. Stres... Wzięłam trzy głębokie wdechy i otworzyłam drzwi. Wszystkie pary oczy zwrócone były na mnie. No ludzie nie gapcie się tak. Dopiero teraz naszły mnie wątpliwości, czy moja fioletowa sukienka nie jest za krótka (długość- do połowy uda z przodu, a z tyłu dlugi "ogon").  Przeszłam przez całą salę lekko kiwając głową ludziom, którzy mi się pokłonili na znak powitania. Zajęłam swoje miejsce przy babci.
-- Już drugi raz w ciągu jednego dnia się spóźniłaś Lilith. - do rzeczywistości przywrócił mnie głos Avii.
-- Wybacz babciu, ale jakoś nie mam dzisiaj głowy do balu.
-- Nic się nie stało, tylko pamiętaj, że musisz jeszcze zatańczyć jeden taniec jako oficjalne rozpoczęcie balu.- Po tych słowach Władczyni Sosen Marisy wstała i uśmiechnęła się w stronę tłumu- Moi drodzy. Przybyliście tutaj z bliższych lub dalszych stron. Chciałybyśmy was bardzo serdecznie przywitać, a teraz nie przedłużając, moja wnuczka zatańczy, z którymś z kandydatów, jak nakazuje tradycja.
Z tłumu wystąpiło czterech najodważniejszych młodzieńców. Pierwszy z nich miał oczy w kolorze dojrzałej trawy, a jego czarne, krótkie włosy sterczały mu we wszystkie strony. Drugi był szatynem o fioletowych oczach i krzywym nosie. Trzeci miał czerwone włosy i czarne oczy. Swoją budową przypominał patyk. Czwarty z nich był blondynem o brązowych oczach. Wszyscy mieli coś, co mnie nie zainteresowało. Żaden z nich nie był tym, za którym tęskniłam. Kiedy miałam już wybrać partnera, drzwi do sali balowej otworzyły się, a przez nie weszły dwie zakapturzone postacie. Pierwsza z nich, w czarnym płaszczu podeszła również, do chłopców stojących przede mną. Druga natomiast wmieszała się w tłum. Pierwsza czwórka, zaczęła się wykłócać, którego z nich mam wybrać, a Pan Tajemniczy podszedł jeszcze bliżej mnie, lekko się ukłonił i wyciągnął swoją rękę, którą przyjęłam. Coś mnie w nim intrygowało, a kiedy nasze dłonie się spotkały poczułam bezpieczeństwo, ale było one inne niż te, które czułam czternaście lat temu. Młodzieniec odpiął swój płaszcz i ściągnął kaptur. To co zobaczyłam pod przykryciem mnie zdziwiło, ponieważ kolejne nakrycie  przykrywało jego oczy i włosy, a strój był wojskowy. Tylko raz widziałam taki strój, w legendzie o Asasynach. Nowo przybyły miał dokładnie taki sam ubiór, jedynie kolor się nie zgadzał. Ci z legend posiadali białe ubrania, a ten stojący przede mną miał czarny strój. Chłopak uścisnął moją dłoń mocniej, tak jakby chciał mi przekazać, że jestem bezpieczna przy nim, więc nie mam się czego obawiać. O dziwo uwierzyłam mu. Razem podeszliśmy na środek sali i ustawiliśmy się w pozycji wyjściowej. Pan Nie-Znasz-Mojej-Osobowości skierował swój wzrok w stronę orkiestry, która zaczęła grać jak na mój gust bardzo romantyczny utwór.
-- Nie wiesz, że przy tańcu z kobietą, kaptur z głowy się ściąga? - zapytałam z sarkazmem.
-- Wiem, tak wymaga dworska etyka, ale w moim przypadku jest to nie możliwe. Tylko jedna osoba może zdjąć mi nakrycie z głowy. - jego głęboki i zmysłowy głos zadziałał na mnie dość niepokojąco. W moim brzuchu obudziło się stado motylków. Na początku lekko się kołysaliśmy, ale nasz taniec zmienił się na dość zmysłowe tango. Mimo, że nie widziałam jego twarzy, tańczyło mi się znakomicie. Przez materiał jego ubrania, czułam wysportowaną i dobrze umięśnioną sylwetkę. Nawet nie zauważyłam, jak jakiś kretyn oparł się o stół i niby przypadkiem rozsypał przysmak Kolonii - czekoladowe kuleczki. W tym samym czasie, kiedy kulki się rozsypały, ja robiłam podwójny piruet. Akurat w tym momencie poczułam, że tracę równowagę i upatam. Już myślałam, że będę miała twarde lądowanie, więc przymknęłam oczy. Na mojej tali poczułam silne ręce, które mnie podtrzymywały. Otworzyłam ślepka i zauważyłam mojego wybawcę, którym był tajemniczy młodzieniec.
-- Lilka wszystko w porządku? - zapytał, a ja myślałam, że mi za chwilę serce  z radości wyskoczy. Pomijając fakt, iż byłam mocno zszokowana. Tylko jedna osoba mogła do mnie tak mówić.
-- Jak mnie nazwałeś ? - zadałam to pytanie dla upewnienia się.
-- Lil...Yyyy to znaczy Księżniczko. - zawahał się. Po raz pierwszy cieszę się, że ktoś się przy mnie zawahał. Już wiedziałam, jak sprawdzić czy to jest mój Scorpi. Chłopak postawił mnie do pionu.
-- Hmm zadam ci jeszcze jedno pytanie - powiedziałam wyniosłym tonem, a on tylko kiwnął głową.- Co mam na wewnętrznej stronie lewego uda ? - zapytałam
-- Znamię w kształcicie wilka - odpowiedział. Na sali balowej zrobiło się cicho.  Wszyscy parzyli
 się na nas ze zdziwieniem. Avia spoglądała ze złością, a młodzieńcy dziś zebrani z zazdrością w stojącego tajemniczego jegomościa. Oczywiste było, że jest to temat zabroniony, aby o moim znamieniu wiedzieć, a tym bardziej o miejscu jego pobytu. Tylko jedna osoba, nie wliczając rodziny, o tym wiedziała.  W moich oczach błysnęły łzy szczęścia. Zauważyłam, że zakapturzony spina wszystkie mięśnie ze zmieszania. Pewnie błędnie odczytał moje uczucia.
-- Scori wróciłeś !! - wykrzyknęłam i uwiesiłam się na jego szyi. Mocno wtuliłam się  w jego tors, a dłonią zsunęłam jego kaptur. Chłopak niepewnie odwzajemnił mój uścisk. Spojrzałam na babcię, a na jej twarzy zauważyłam tylko szok. Nagle coś mnie tknęło. Odkleiłam się od młodzieńca i  przybrałam ostry wyraz twarzy.- Scorpiusie Lucasie Nicolasie jesteś najbardziej  skretyniałym i bezmyślnym głąbem jakiego świat widział- warknęłam. W jego ślicznych oczach widziałam skruchę. Chłopak klęknął na oba kolana i spuścił głowę, a ja stałam nad nim z zaciętym wyrazem twarzy.- Czy ty wiesz idioto jeden, jak ja się martwiłam! Wyjechałeś bez pożegnania! - w moich oczach stanęły ponownie łzy, jednak te nie były oznaką szczęścia.- Myślałam wtedy, że już nie chcesz być moim przyjacielem.
Po moich policzkach toczyły się krystaliczne łzy, a ciałem wstrząsnął dreszcz. Poczułam jak ktoś mnie do siebie przytula. Do moich nozdrzy doleciał zapach leśnego igliwia połączonego z zapachem letniego zefiru.
-- Przepraszam Lilka, ale nie mogłem się pożegnać. Taki miałem rozkaz. Wybacz mi. - ton jego głosu wskazywał na rozdarcie. Mocniej wtuliłam się w przyjaciela z dzieciństwa.
-- Nie potrafię się na ciebie dłużej gniewać, ale obiecaj mi jedno....- szepnęłam.
-- Co tylko chcesz.
-- Nie zostawiaj mnie już samej na tak długo.
Reszta nocy przebiegła normalnie. Bal skończył się dopiero następnego dnia, kiedy słońce dopiero szybowało do góry.

                                                                               ~ ♥ ~
Oki ludzie napisałam :)
Mam nadzieję, że się podoba :)
Za wszelakie błędy przepraszam...
Trochę z ogłoszeń parafialnych i diecezjalnych:
- potrzebuję waszych zdolnych mózgów ( mój ostatnio nie działa ;) ) do wymyślenia jeszcze czterech imion dla bogów ( będzie specjalna zakładka, więc bez obaw ).
to chyba na tyle ....
Aaaaa właśnie jeszcze pytanie :
- czy chcielibyście mieć wgląd na wszystkie legendy związane z tym opowiadaniem ? :)
I na koniec, pragnę powitać nową czytelniczkę - Anike chan :)

2 komentarze:

  1. Podobał mi się rozdział.
    I czuję się zaszczycona, że wykorzystałaś moją propozycję imienia ^_^
    Czekam na next, nadal jestem zainteresowana powiadamianiem ;)
    Pozdrawiam
    Addie
    http://heaven-knows-niebiosa-wiedza.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że rozdział się podoba ^^
      Oczywiście powiadamiać będę ;)

      Usuń